Rozrywka.Goniec.pl > Gwiazdy > Ekipa Krzysztofa Rutkowskiego w rękach niemieckiej policji, "detektyw" ma spore kłopoty. "Paramilitarny gang"
Kacper Kulpicki
Kacper Kulpicki 08.04.2023 14:33

Ekipa Krzysztofa Rutkowskiego w rękach niemieckiej policji, "detektyw" ma spore kłopoty. "Paramilitarny gang"

Krzysztof Rutkowski
Instagram @detektywkrzysztofrutkowski / Facebook @Wiesbadener Kurier

Krzysztof Rutkowski przez ostatnie dni z pewnością nie spał spokojnie, bowiem pracownicy jego firmy borykali się ze sporymi problemami za naszą zachodnią granicą. Niemiecka policja zatrzymała ich za zastraszanie protestujących kierowców tirów. Oburzony Krzysztof Rutkowski przedstawia tę sprawę zupełnie inaczej, pomijając jeden istotny fakt. 

Niemcy. "Rutkowski Patrol" zatrzymany przez policję

Jak podają niemieckie media, podopieczni Krzysztofa Rutkowskiego starli się z pracownikami pewnej firmy transportowej na MOP-ie autostrady A5 w niemieckim mieście Gräfenhausen-West. Znaleźli się tam, ponieważ zostali wynajęci przez polskiego właściciela firmy spedycyjnej. 

Działania pracowników detektywa bez licencji miały być odpowiedzią na protest kierowców, którzy okupowali ciężarówki, domagając się zapłaty zaległych wynagrodzeń.  Jak ustalili niemieccy stróżowie prawa, w miejscu protestu w piątek wieczorem pojawili się ubrani w czarne kamizelki ochronne członkowie ekipy “Rutkowski Patrol”.  Przyjechali kilkoma samochodami oraz jednym pojazdem opancerzonym. Istnieje prawdopodobieństwo, że byli uzbrojeni. Ich celem było przejęcie zajętych ciężarówek. Niestety, nie udało się. 

Śmiertelny wypadek w świąteczny poranek. Gdy strażacy spojrzeli na ofiarę, mogli tylko zapłakać

Ekipa Krzysztofa Rutkowskiego w rękach policji. "Paramilitarny gang"

Kierowcy nie zamierzali bezczynnie patrzeć, jak oponenci pozbawiają ich jedynego oręża, mającego zmusić szefa do spłaty zaległości. Opór pochodzących z Uzbekistanu i Gruzji mężczyzn spowodował chaos, który szybko przerodził się w fizyczne starcie. W strefie serwisowej autostrady momentalnie pojawiła się policja, która groziła użyciem gazu pieprzowego i pałek. Policjanci podjęli czynności i aresztowali 16 osób, w tym pracowników firmy Krzysztofa Rutkowskiego i zleceniodawcę, czyli właściciela ciężarówek. Zarzucono im, że usiłowanie napaści i uszkodzenia ciała, zakłócanie zgromadzenia oraz grożenie protestującym. 

- To, że właściciel firmy logistycznej wysyła paramilitarny gang oraz pojazd opancerzony do Niemiec, aby zakończyć protest kierowców ciężarówek, grożąc im śmiercią, jest karygodne - oznajmił mediom świadek zdarzenia, Stefan Körzell z Niemieckiego Zrzeszenia Związków Zawodowych.

"Paramilitarny gang" zatrzymany. Krzysztof Rutkowski komentuje

Krzysztof Rutkowski, chociaż nie pojawił się na miejscu, błyskawicznie stanął w obronie swoich pracowników. Jak zapewnia, zostali oni wypuszczeni i nie postawiono ich w stan oskarżenia. 

- My działaliśmy na zlecenie polskiego przedsiębiorcy, któremu kierowcy zablokowali 70 frachtów. Starał się wejść do samochodu, wtedy rzucili się na niego gruzińscy i uzbeccy kierowcy. Moi ludzie go obronili - wyjaśnił nielicencjonowany detektyw, zupełnie pomijając powód, dla jakiego protestujący zablokowali samochody ciężarowe. 

Krzysztof Rutkowski wytłumaczył także, dlaczego właściciel firmy spedycyjnej nie wziął sprawy w swoje ręce i nie wybrał najprostszego rozwiązania, czyli zawezwania niemieckiej policji, by usunęła bezprawnych okupantów pojazdów. 

- Niemiecka policja jest zupełnie bezsilna. [...] Zaakceptowała strajkujących Uzbeków i Gruzinów, transporty są zablokowane. Za to są milionowe kary - podkreślił Krzysztof Rutkowski w Radiu ZET. Jak sądzicie, czy obcokrajowcy domagający się zarobionych pieniędzy (protest trwał od 30 marca) mieliby szansę w starciu z "paramilitarnym gangiem" Krzysztofa Rutkowskiego, gdyby nie interwencja policji?

 

Źródło: Radio Zet, Facebook @Wiesbadener Kurier