Rozrywka.Goniec.pl > Lifestyle > Odeszła z zakonu i opowiedziała o warunkach panujących w klasztorze. Liczne posty i głód to dopiero początek
Piotr Szczurowski
Piotr Szczurowski 08.11.2023 22:40

Odeszła z zakonu i opowiedziała o warunkach panujących w klasztorze. Liczne posty i głód to dopiero początek

Zakonnica
Była zakonnica opowiada o życiu w klasztorze, Photo by Manuel Torres Garcia on Unsplash, Facebook: 7 metrów pod ziemią

Aleksandra Wojciechowicz niemal 8 lat spędziła w zamknięciu w klasztorze Karmelitanek Bosych. W jednym z ostatnich wywiadów opowiedziała, jakie zasady w nim panują i dlaczego zdecydowała się odejść z zakonu. Wiele zasad, którymi musiała się kierować w codziennym życiu, dla zwykłego człowieka byłoby nie do zaakceptowania.

Aleksandra Wojciechowicz do klasztoru zgłosiła się w wieku zaledwie 21 lat

Aleksandra Wojciechowicz obecnie pracuje jako coach, ale zanim zdecydowała się wkroczyć na drogę samorozwoju, spędziła 8 lat żyła w klasztorze Karmelitanek Bosych, w którym obowiązują bardzo surowe zasady. Kobieta trafiła tam w wieku zaledwie 21 lat, gdy poczuła powołanie.

To był dla mnie szok. Pociągnęła mnie ta historia, odkrycie, że istnieje Bóg. Zaczęłam go szukać, tak intensywnie, zakochałam się w nim - powiedziała jakiś czas temu była zakonnica w rozmowie z "Dzień Dobry TVN".

Aleksandra Wojciechowicz dość szybko zdecydowała się wstąpić do klasztoru, jednak siostry, do których pojechała, na początku nie chciały jej przyjąć. Uważały, że to za wcześnie, że "zachłysnęła się Bogiem" i nie poczuła jeszcze prawdziwego powołania. Choć trudno się im dziwić, to ostatecznie przekonała je i dostała się do zakonu sióstr Karmelitanek.

Ksiądz pokazał nagranie z imprezy. Zakonnice zawładnęły parkietem

Była zakonnica wśród sióstr Karmelitanek spędziła osiem lat

Ostatecznie udało jej się dostać do zakonu, gdzie musiała przestrzegać surowych zasad. Jak wspominała w rozmowie ze śniadaniówką, w klasztorze nie korzysta się kołder i śpi się pod kocem. Jakby tego było mało, to krzesła nie mają oparć, a siostry nie mogą ze sobą rozmawiać, jeśli nie wymaga tego, np. zlecanie zadań. W klasztorze obowiązywał również zakaz jedzenia mięsa. O tym, jak ciężkie było życie wśród sióstr Karmelitanek, Aleksandra Wojciechowska opowiedziała w rozmowie z kanałem "7 metrów pod ziemią".

Było kilka rodzajów postów. Najtrudniejszy to taki, że nie można było jeść do syta na śniadanie i kolację, właściwie od podwyższenia krzyża świętego do zmartwychwstania pańskiego, czyli ponad pół roku. Był tylko jeden taki posiłek, taki spożywany do syta. W ciągu tygodnia jeszcze był piątek, gdzie najczęściej w ogóle pościłyśmy o chlebie i wodzie - wspominała Aleksandra Wojciechowicz w podcaście.

Wśród surowych zasad panujących w zakonie była również ta o "zakazie opierania". Karmelitanki nie miały do dyspozycji krzeseł z oparciem i niemal cały czas musiały pamiętać o tym, aby mieć proste plecy. Zasad dotyczących siedzenia było zresztą więcej.

Nie można było sobie siedzieć, tak jak ja teraz siedzę, trzymając nogę na nogę i nie było możliwości się opierać. Myśmy siedziały na takich małych stołeczkach i jak ktoś by się zapytał, dlaczego siostry nie mogą się opierać, to odpowiedź była "no, bo mają oparcie w Bogu" albo "podporą Karmelitanki jest krzyż", czyli patrzyłyśmy na krzyż i musiałyśmy widzieć, że my naśladujemy Jezusa.

Warto przy tym zaznaczyć, że w klasztorze sióstr Karmelitanek Bosych głównym tematem rozmyślań jest męka i śmierć Jezusa. To właśnie dzięki temu mają dążyć do poznania ogromu miłości Boga i stąd biorą się surowe zasady obowiązujące w klasztorze.

O tym, że Aleksandra powinna odejść z zakonu, zdecydowała siostra przełożona

W dalszej części rozmowy była zakonnica wspominała również o tym, że w klasztorze nie było kołder i wszyscy musieli spać pod kocami na wyjątkowo wąskich łóżkach. Aleksandra Wojciechowicz pierwszej nocy spadła ze swojego, próbując się przekręcić na meblu, który był niewiele szerszy od fotela. Co ciekawe, w rozmowie nie był poruszony wątek tego, ile taka zakonnica zarabia, bo niewiele osób wie, że za pracę w zakonie również można otrzymywać pieniądze.

Cała odpowiedzialność jest składana w ręce przełożonej, śluby wieczyste składa się na ręce przełożonej, [...], siostry mają kapitułę i decydują, czy taka osoba może złożyć śluby wieczyste, one zdecydowały, że tak. Pierwotnie przełożona również zdecydowała, że tak. Został zaproszony biskup, zostały zaproszenia wysłane do rodziny, ale 2 tygodnie przed złożeniem moich wieczystych ślubów, ona się przestraszyła, miała taki głęboki niepokój, bo widziała, że jestem smutna i bardzo cierpiąca - tłumaczyła w rozmowie z "Dzień dobry TVN".

Dla siostry przełożonej to był znak, że młoda zakonnica nie powinna składać ślubów i ostatecznie do tego nie doszło. Dzisiaj Aleksandra Wojciechowicz cieszy się z tego, że tak potoczyło się jej życie, ale uważa, że gdyby nie siostra przełożona, to najpewniej zostałaby w klasztorze na zawsze.

Co ciekawe, rozmówczyni wyznała, że gdyby to od niej zależało, to zostałaby w klasztorze.

Tagi: zakonnica