Rozrywka.Goniec.pl > Telewizja > „Sanatorium miłości”. Bożena Baraniak opowiedziała o rodzinnej tragedii. "Pomoc przyszła za późno"
Kacper Kulpicki
Kacper Kulpicki 30.09.2022 08:55

„Sanatorium miłości”. Bożena Baraniak opowiedziała o rodzinnej tragedii. "Pomoc przyszła za późno"

bożena baraniak sanatorium miłości
zrzut ekranu, Youtube / TelewizjaPolvision

„Sanatorium miłości” to program dla samotnych w sile wieku, którzy z bagażem życiowych doświadczeń wchodzą w każdą nową relację. Bożena Baraniak mieszkająca na stałe w Chicago była gwiazdą drugiej edycji show. W rozmowie z prasą podzieliła się swoimi traumatycznymi przeżyciami z ojczyzny. Opowiedziała m.in. o rodzinnym domu w Koninie i śmierci matki, której niestety nie udało jej się pożegnać osobiście.

Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.

„Sanatorium miłości”. Historia Bożeny Baraniak

Bożena Baraniak jako bohaterka przeboju Telewizji Polskiej dała się poznać jako kobieta obdarzona wyjątkowym wdziękiem. Towarzysze obfitującego w moc atrakcji turnusu zabiegali o jej względy, lecz nie udało jej się znaleźć partnera na życie. Można jednak bez wątpliwości uznać, że zdobyła wśród uczestników miano blondwłosej królowej.

Emerytka ma 73 lata. W 1994 roku wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Tam wzięła ślub, założyła rodzinę, a później stała się także szczęśliwą babcią dla swoich wnuków. Kobieta przyznawała wielokrotnie, że zawsze miała słabość do Polaków.

Bożena z Chicago opowiada o traumatycznych przeżyciach związanych ze śmiercią

Kiedy uczestniczka „Sanatorium miłości” odwiedza Polskę, niemal zawsze celem jej podróży jest rodzinny Konin, by tam spotkać się z ukochanymi siostrami. Niestety, z wizytą w tych stronach nie wiążą się tylko miłe wspomnienia. W magazynie „Rewia” Baraniak opowiedziała o traumatycznych przeżyciach, które odcisnęły piętno na jej psychice.

- Osiemnaście miesięcy temu moja mama miała wylew krwi do mózgu, pomoc przyszła za późno i nie przyjęto jej do szpitala. Umierała w domu. Nie mogłam przylecieć z Chicago do ojczyzny, więc regularnie dzwoniłam, aby dowiedzieć się, jak się czuje – żaliła się.

Seniorka przez telefon dowiedziała się, że jej matka zmarła. Był to dla niej wielki szok, z którym nie do końca dobrze sobie radziła. Na domiar złego przytłaczał ją fakt, że pomimo usilnych starań nie będzie mogła uczestniczyć w pogrzebie rodzicielki i pożegnać jej w ostatniej drodze na cmentarz.

- Wiadomość, że mama nie żyje, była dla mnie szokiem. Alej kolejny cios nadszedł tuż potem, gdy zrozumiałam, że nie mogę przyjechać na pogrzeb. Nie pozwoliły na to obostrzenia panujące w pandemicznej rzeczywistości. Rozpłakałam się wtedy i długo nie mogłam się uspokoić – wspomniała z rozrzewnieniem.

Dla jednej z najbardziej barwnych uczestniczek „Sanatorium miłości” stały pobyt za oceanem przez jakiś czas stał się udręką. Tęsknota za krajem i kolejne ponure wieści, jakie z niego spływały, uświadomiły jej, że decyzja o zamieszkaniu w USA miała nie tylko swoje dobre strony.

Pogrążona w żałobie emerytka dostała kolejny cios od losu. Okazało się, że na „tamten świat” odszedł także jej zięć. Dla Bożeny Baraniak był to podwójny dramat, któremu musiała stawić czoła. Czy to był koniec złych wiadomości? Nie.

Bożena Baraniak zachorowała na Covid-19

Jasnooka blondynka miała przed sobą kolejną „kłodę” od życia. Pomimo regularnego dbania o swoją odporność, przez ciągły stres związanych z wyżej opisanymi wydarzeniami, zaraziła się koronawirusem. Wskutek tej wirusowej choroby w zastraszającym tempie dużo schudła i nie miała nawet siły, by podnieść się z łóżka.

Walka z pandemicznym schorzeniem skłoniła ją do wielu refleksji. Jedną z nich była obietnica złożona Matce Bożej. Postanowiła bowiem, że gdy tylko z sukcesem uda jej się wyzdrowieć, wróci do kraju i odwiedzi Jasną Górę w Częstochowie.

W tamtejszym sanktuarium złoży dziękczynienie za pomoc w uporaniu się z problemami zdrowotnymi. Na szczęście udało jej się spełnić swoje przyrzeczenie i choroba ustała, nie zostawiając wielkich szkód dla jej organizmu.

- Przekonałam się, że życie jest wyjątkowo kruche – przyznała w „Rewii”.

Bożena Baraniak udała się także na cmentarz, by zapalić znicz i złożyć kwiaty na grobie matki. Towarzyszyły jej siostry.

Będzie nam miło, jeśli jutro rano odwiedzisz naszą stronę główną-Goniec.pl

Artykuły polecane przez Goniec.pl: