Rozrywka.Goniec.pl > Lifestyle > Panny młode opowiedziały, co słyszały podczas nauk przedmałżeńskich. "Średniowiecze"
Kacper Kulpicki
Kacper Kulpicki 24.07.2022 19:12

Panny młode opowiedziały, co słyszały podczas nauk przedmałżeńskich. "Średniowiecze"

panna młoda
Pixnio/Marko Milivojevic

Nauki przedmałżeńskie są nieuniknione dla młodych ludzi, którzy zamierzają zawrzeć sakramentalny związek małżeński. Antykoncepcja, seks i relacje pomiędzy kobietą a mężczyzną to tematy, które są poruszane podczas tych spotkań. - Średniowiecze - oceniają zachowanie księży (i nie tylko) przyszłe panny młode.

O tym, jak wyglądają nauki przedmałżeńskie, mówi dominikanin, o. Łukasz Miśko. Stwierdza on, nie ma jednego, transparentnego programu kursu. - To, jak wygląda, zależy od danej diecezji. One mają pewną autonomię w ustalaniu wytycznych, którymi powinny kierować się parafie – odpowiada. To samo dotyczy prowadzących kurs. Nie zawsze są to księża.

- Ruch Spotkań Małżeńskich, który organizuje w różnych miastach tzw. wieczory dla zakochanych. To warsztaty dla par, które prowadzą małżonkowie z różnym stażem. Kursy czterotygodniowe i weekendowe częściej są wykładowe. Prowadzą je małżonkowie, którzy mają certyfikaty ze Studium Życia Rodzinnego w diecezji, i ksiądz, który na spotkaniach przedstawia naukę Kościoła dotyczącą małżeństwa - opowiada zakonnik.

W Internecie zawrzało. Jakie doświadczenia mają kobiety, które uczestniczyły w kursie?

Facebook jest platformą, na której istnieje wiele zamkniętych grup o tematyce ślubnej. To właśnie tam można dowiedzieć się niemal wszystkiego o kursach przedmałżeńskich. Zrzeszone w grupach kobiety dzielą się swoimi poglądami na temat poziomów kursów, w których uczestniczyły. Zdania, jak to zawsze bywa – są podzielone.

Część z nich chwali prowadzących nauki za wiedzę praktyczną i poruszanie trudnych, życiowych tematów. Doświadczenia innych są druzgocące. W swoich wpisach przyznają, że kursy były nudne, a poziom wiedzy instruktorów określały mianem archaicznego. Były zaskoczone, z jakimi absurdalnymi teoriami dotyczącymi seksu i antykoncepcji się spotykały.

Dominika Frydrych z portalu „WP Kobieta” spytał kilka z kobiet o ich opinie. Magda wraz z narzeczonym zdecydowała się z racji pandemii na kurs jednodniowy. Jak go ocenia?

- Same życiowe sprawy. Prowadził go franciszkanin, pamiętam, że nawet podawał nam godne obejrzenia filmy na Netflixie. Rozumiał też, że współżyjemy przed ślubem - opowiada. Niezbyt pochlebnie wypowiada się jednak o spotkaniu w ramach poradni rodzinnej.

- Takich nonsensów dawno nie słyszałam. Pomijam kalendarzyk, ale pojawiały się hasła, że antykoncepcja to zło, bo oszukujemy nią same siebie i niszczymy swój organizm, a dla kobiecego ciała nie ma nic lepszego niż plemniki. Prowadzący mówił też, że mężczyzna nie będzie nas szanował, kiedy się zabezpieczamy i kiedy nie pozwalamy mu skończyć w sobie - mówi i jednocześnie kontynuuje:

- Pan najpierw wyszedł z założenia, że kobiety mają na niego mniejszą ochotę, a potem opowiadał, że nie możemy karać męża brakiem seksu, że to nasz obowiązek małżeński. Średniowiecze – kwituje.

Kamila kurs "odbębniła" ponad dwa lata temu. O sprawach przyszłych małżonków opowiadała osoba z poradni, a także ksiądz. Każda z par uczestniczących w tym kursie miała indywidualne spotkanie z nauczycielami. Kamila opowiada, jak wyglądała jej rozmowa z prowadzącą z poradni rodzinnej.

- Miała teorię, że nie warto uprawiać seksu w dni niepłodne, bo nie ma wtedy opcji na zajście w ciążę, więc seks nikomu nie sprawi satysfakcji. Z kolei podczas dni płodnych, kiedy wydziela się śluz, seks trzeba uprawiać co drugi dzień, żeby przypadkiem nie pomylić go z wypływającą spermą. Brak śluzu to oznaka dni niepłodnych, a seks wtedy nie ma sensu. Prowadząca nie spytała, czy para uprawia już seks, bo po prostu założyła, że tego nie robią. Martwiła się za to, jak poradzą sobie po ślubie, kiedy na pewno będą chcieli zacząć się kochać, a kobieta przez tabletki nie rozpozna dni płodnych, a więc czasu, kiedy warto iść do łóżka – opowiadała z oburzeniem kobieta.

Małgorzata wzięła udział w spotkaniach organizowanych przez dominikanów w Warszawie. Wykład prowadzony przez duchownego określiła jako nużący. Miała też wrażenie, że kapłan był niezbyt zaangażowany w swoją pracę, co Małgorzatę dodatkowo frustrowało.

- Mówił, że wie, że nikomu nie chce się tu być, jemu zresztą też nie i właściwie nie ma nam nic do powiedzenia. Opowiadał tylko idiotyczne, seksistowskie historyjki. Raz była też pani, która mówiła, że kiedy kobieta stosuje antykoncepcję i cały czas jest gotowa do seksu, mąż zacznie szukać innej, bo przestanie się nią interesować. Dramat. Przesiedziałam tam dla kawałka papieru - podsumowała.

Ojciec Łukasz Miśko odpowiada

O. Łukasz Miśko, zapytany przez Dominikę Frydrych o jego wizję kursów przedmałżeńskich orzekł, że powinny one wskazywać duchową drogę, niejako potencjał religii chrześcijańskiej. W rozmowie stwierdził, że młodzi ludzie nie są do końca przygotowani i świadomi powodów, dla których chcą wspólnie przeżywać życie w wierze. Mówił, że nauki powinny być szansą dla narzeczonych, by opowiedzieli sobie o wyznawanych wartościach i ich pojęciu Boga.

O. Miśko sam również współprowadził kursy przedmałżeńskie. Jako przedstawiciel Kościoła starał się szczerze o nim opowiadać. Dyskutować o złości i rozczarowaniach, jakie kursanci mają względem tej instytucji.

- Zwłaszcza dotyczy to kobiet, bo narracja o seksualności jest dla nich często bardzo toksyczna. Nie chodzi o PR-owe zagranie. Chodzi o to, że mamy dużo zranień i dobrze o nich otwarcie rozmawiać – mówił liturgista.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: WPKobieta.pl